Jest piękny marcowy poranek, dość wczesny bo godzina 5:45, a na starcie w Nowym Sączu już gotowi do wyjścia turyści. Trasa przed nimi dość długa bo szlak niebieski którym zamierzają iść liczy około 42 kilometrów.
Sam początek szlaku to dworzec PKP w Nowym Sączu, ale miejskie tuptanie chodnikiem którym przemierzali już wielokrotnie sobie odpuszczą. Jeszcze przed nami wiele asfaltu, betonu i twardych dróg…
Zaczynają więc na ulicy Nowochruślickiej, dla tych którzy nie mieszkają w Sączu umieszczamy poniżej mapę całej trasy.
Pierwszym wzniesieniem jakie osiągnęli jest Mużeń, tak to ta góra z przekaźnikiem, łatwym dojazdem i ładnym widokiem na miasto. Dalej maszerowali na Boguszową, Mogilno, aby w końcu wejść na Jodłową Górę.
To tutaj na północnych stokach Jodłowej Góry mieści się Rezerwat Cisy w Mogilnie. Najstarszy cis na terenie rezerwatu liczy sobie około 560 lat, ma prawie 3,5 metra obwodu pnia i ponad 18 metrów wysokości.
Przyszła kolej na Rosochatkę, czyli wybitny i zalesiony szczyt na północny zachód od Ptaszkowej i drogi krajowej nr 28. Południowe stoki góry opadają ku drodze nr 28 na wysokości Cieniawy, do której zeszli szlakiem niebieskim i dalej poszli do Ptaszkowej.
Z Ptaszkowej wyjdą teraz na górę z wieżą widokową. Mowa tutaj o szczycie Jaworze o wysokości 882m n.p.m. Widoki na Beskid Niski, Sądecki czy Wyspowy… tego dnia Tatry nie były widoczne. A powiemy Wam w tajemnicy, że z tego miejsca też można je oglądać.
Stromo do Boguszy, przejście przez drogę na przełęczy nad Bacówką, żeby wyjść na Wojenną, a później już tylko do Kamiannej.
Tutaj nasi piechurzy zrobili sobie przerwę w Pasieka BARĆ bo przed nimi jeszcze trochę drogi. Muszą wyjść stokiem narciarskim KamiannaSki. Dopiero jak przejdą szczyt Wysoka, będą mogli odetchnąć i powiedzieć to już prawie z górki.
Przeskoczmy już prawie na koniec, bo od Piorunki idziemy już tylko asfaltem wzdłuż drogi wojewódzkiej na Krzyżówkę i później na Kopciową, gdzie znajdziemy kropkę.
Przerwa w Cichym Kąciku, czekanie na autobus do domu i koniec kropka.
Teraz zdjęcia:
Zapomnielibyśmy, trasę pokonali:
Przewodnik Beskidzki Albert Kowalik wraz z kolegą z Koła Grodzkiego Bartłomiejem Fecko.
Na „mecie” zameldowali się trochę po 16 😉