3 grudnia Białowodzka Góra

Białowodzka Góra z przygodami

Czy ktoś by się spodziewał, że niedzielny wyjazd 3 grudnia 2017 może stać się jedną z najbardziej zapamiętanych wycieczek roku 2017 a może i ostatnich kilku lat. W każdym razie dzień ten już od samego początku obfitował w najrozmaitsze czasem nieoczekiwane wydarzenia. Ale zacznijmy od początku. Cel naszej wycieczki to niezbyt oddalona od Nowego Sącza Białowodzka Góra (615 m). Szczyt może nie najwyższy ale niezmiernie widokowy, tylko, że widoków w tę niedzielę nie było, a to za sprawą zimy, która zawitała na Sądecczyznę. My tymczasem to moczeni zmarzniętym deszczem to znowu obsypywani śniegiem, innym razem smagani podmuchami silnego wiatru w coraz to bardziej bielejącym krajobrazie realizujemy przejście górskie w odwrotnym od zaplanowanego kierunku, bo ruszamy z Męciny Miczaki a nasz finał nastąpi w Marcinkowicach. Wydaje się, że te wszystkie pogodowe niedogodności wynagrodziła nam sama trasa , która została tak zaplanowana przez przewodnika Stanisława Leśnika, że dotarliśmy w pobliże wieży widokowej pod Jaworzem, mieliśmy okazję wędrować szlakami znakowanymi (żółty, niebieski), częściowo szlakiem PTT oraz znanymi tylko przewodnikowi ścieżkami prowadzącymi leśnymi ostępami góry Chełm z charakterystycznym masztem na szczycie. Po drodze odpoczywamy w „bacówce” zwanej Leśnikówką w Chomranicach Podchełmiu, przystajemy przy kaplicy i pomniku partyzanckim na Białowodzkiej Górze, a z pobliskiego punktu widokowego na Zamczysku w rezerwacie Białowodzka Góra nad Dunajcem możemy tylko domyślać się przepływającego niedaleko w dole Dunajca. A prawie pod koniec docieramy do gajówki, której historia powiązana jest z osobą Jana Karskiego. Dane jest nam również zaliczyć niepozorne wzniesienie o jakże intrygującej nazwie: Babia Góra, tylko że jej wysokość to raptem 728 m. Całość tej dość długiej( bo do Marcinkowic docieramy już po zmroku) grudniowej wędrówki ubogacona została ciekawymi informacjami przekazywanymi co rusz przez przewodnika. Tego dnia czekały na nas jednak nie tylko estetyczne i intelektualne doznania wynikające z przebywania na górskim szlaku Beskidu Wyspowego ale też specjały przygotowane dla naszych wygłodniałych żołądków ponieważ wiedzeni światłem rozpalonego ogniska dotarliśmy do zagrody zaprzyjaźnionych turystów – Joanny i Piotra. Ugościli nas oni staropolskim zwyczajem „ czym chata bogata”. A posiłek, który dał należytą energię był jak najbardziej wskazany ze względu na wydarzenia, które w późniejszych minutach miały jeszcze nastąpić. Te wydarzenia to problemy z wyjazdem naszego autokaru nieodśnieżoną, oblodzoną szosą w kierunku Chełmca. Tym razem technika przegrała z naturą. Zima oczywiście jak zawsze zaskoczyła drogowców a nasz kilkunastotonowy wehikuł na stromym podjeździe po prostu nie był w stanie się przemieszczać. Kierując się zatem myślą, że nic tak nie jednoczy Polaków jak wspólne wyzwanie naszym panom pozostało tylko wysiąść ,wytężyć muskuły i samym ślizgając się popychać pojazd. Ktoś wspomni, że Koło Grodzkie już raz na Słowacji w Strananach obróciło na drodze autobus ale pchać pod górę to nie lada wyczyn. Ruch na drodze został zatamowany, sam pojazd ślizgał się, ustawiał bokiem na jezdni a gdy w końcu złapał na wyrównaniu podłoże powitane to zostało gromkim okrzykiem „hurrraa!, w którym dało się odczuć satysfakcję odniesionego zwycięstwa. Istotna w tym wszystkim była też inwencja jednej z uczestniczek , która podsunęła pomysł umieszczania pod kołami zerwanych gałęzi choinek. W końcu jakoś zapanowano nad sytuacją ale przyjazd spóźnionego pługu przywitano soczystymi przekleństwami bo droga mogła być już dawno odśnieżona. Ten niedzielny wyjazd to moc najróżniejszych wrażeń i atrakcji, wszystko w śnieżnej scenerii i całkiem blisko Nowego Sącza szkoda tylko, że nie można było podziwiać zapierających dech w piersiach panoram, z których znany jest wierzchołek Białowodzkiej Góry.

Michał Kelm

Zdjęcia i wizualizacja trasy Krystyna Wiewióra Białowodzka Góra


Zdjęcia Włodek Godek


Zdjęcia Jacek Barucha